Rujana Jeger, Darkroom
- Kurier
- 11,79 zł
- paczkomat
- 13 zł
- poczta
- 12 zł
- odbiór osobisty (Warszawa)
- 0 zł
- pliki
- 0 zł
„Kim jest Krystian, pyta dziadek. Moim najlepszym przyjacielem, odpowiadam. Skąd, pyta dziadek. Ze szkoły, z Zagrzebia. Kim są jego rodzice, wypytuje dziadek. Mama jest muzułmanką, tata Serbem, a on jest pedałem, odpowiadam. Niezły kocioł, mówi dziadek i śmieją mu się oczy”. „Darkroom” to ironiczny, lekko groteskowy opis współczesnego życia, doskonały portret młodego pokolenia, dla którego, jak mówi jeden z bohaterów, gej Krystian, „życie jest jak darkroom — nigdy nie wiesz, kto i w jaki sposób Cię wydyma, ani też kogo ty wydymasz i jak. Ale to zbyt podniecające, żeby ot tak, po prostu wyjść...”. W emigrującą rzeczywistość bohaterów książki wplecione zostały ciepłe, nostalgiczne wspomnienia dawnego jugosłowiańskiego świata.
Przeczytaj fragment ZamknijRujana Jeger
Darkroom
fragment
Pisz, mówi Krystian, pisz, bo umrę. Długo się śmiejemy. Krystian dzwoni do mnie o drugiej nad ranem, by mnie zapytać, jak nazywał się znany aktor, z którym pieprzył się w windzie w Rovinju w 1989. Podaję mu imię i nazwisko i wracam do oglądania filmu. Borys pyta, kto dzwonił, Krystian, odpowiadam, potrzebował informacji z czarnej skrzynki. Borys się śmieje. Czuję się bezpiecznie i ciepło. Borys wie wszystko.
Amerykanie i Niemcy sprzysięgli się, by zniszczyć to, co jeszcze zostało z Jugosławii, mówi dziadek i powoli obiera jabłko małym scyzorykiem. Ręce mu nie drżą, tylko żyły trochę nabrzmiały. Obiera jabłko powoli, jakby oddzielał wszystko, co łączy go z życiem. Przez okno widać dachy urzędu miejskiego w Suboticy. Secesja. Wyobrażam sobie, że chodzę ulicami Zagrzebia, dodaje.
Dlaczego nie wpisała pani narodowości, pyta konsul. Od tego zależy, czy dostanie pani wizę. Nie mam jej, odpowiadam i śmieję się. Gdybym ją miała, nie mieszkałabym teraz w Monachium. Kim są pani rodzice, pyta. Tata jest Serbem, a mama wrogiem państwa, odpowiadam. Konsul uśmiecha się, wiem, że go przekabaciłam. Babcia mnie pyta, czym pojadę do Jugosławii. Pociągiem, odpowiadam. Pociąg jest pełen Serbów, mówi ona.
Kim jest Krystian, pyta dziadek. Moim najlepszym przyjacielem, odpowiadam. Skąd, pyta dziadek. Ze szkoły, z Zagrzebia. Kim są jego rodzice, wypytuje dalej dziadek. Mama jest muzułmanką, tata Serbem, a on jest pedałem, odpowiadam. Niezły kocioł, mówi dziadek i śmieją mu się oczy.
Mówiłem twoim rodzicom, żeby się nie pobierali, kochacie się, powiedziałem, ale nie róbcie głupstw, mówi dziadek. Przyszli o drugiej nad ranem, brudni, wpuściłem ich, żeby się przespali. Mój syn miał indeks do kieszeni i uważał, że zjadł wszystkie rozumy świata, mówi dziadek, najwyraźniej wzburzony. Jej rodzina nigdy nie dawała pieniędzy. Wszyscy gnieździliśmy się w tym mieszkaniu, a potem także córka szybko wyszła za mąż. Nagle było nas siedmioro, później ośmioro. Wszyscy przyssali się do mnie jak pijawki, mówi dziadek. Mój syn zawsze robił głupstwa, dodaje. Denerwuję się. Gdyby nie to, nie byłoby mnie teraz tutaj, tak sądzę.
„San Francisco, 14.03.1986
...stajemy przed problemem mojej odpowiedzialności za ciebie. O ile mi wiadomo, jestem twoim ojcem w biologicznym sensie i co do tego nie ma wątpliwości. Wtedy nie było to moim zamiarem i doprawdy nie wiem, w jakiej mierze, jeśli w ogóle, zamiarem twojej matki było zajście w ciążę, zatem tę kwestię pomijam. Wiem jednak, że ona (odkąd ja wiedziałem, że jest w ciąży) bardzo ciebie pragnęła, oczywiście patrząc z dzisiejszej perspektywy. Pragnęła dziecka. Ja nie byłem ani za, ani przeciw, miałem dwadzieścia lat i studia, które uwielbiałem. Czytałem wtedy 120 stron dziennie w ramach pracy domowej; całą forsę wydawałem na książki; średnia ocen 5,0; czytałem Marksa i Gautamę Buddę, Webera i Kerouaca, Hegla i Henry’ego Millera, Platona i Ionesco, Kung Fu Ce i Che Guevarę, Basho i statystykę, Lao Tse i Lenina... Studiowałem głagolicę i prawo rzymskie, buddyzm zen i metodologię, sumeryjskich królów i papuaskich dzikusów, wszystko z takim samym zachwytem. Były lata sześćdziesiąte, świat w wariancie nieudanym zdychał, ja zaś stałem się elementem narodzin nowego świata w wersji doskonałej, Kali Juga była bliska zejścia, zbliżał się Age of Aquarius. Ćwiczyłem hatha jogę, czytałem raja jogę, przerażałem swoich prowincjonalnych rodziców przekleństwem wegetarianizmu, które miało być opium dla dziecka z... prowincji. Nie wiedziałem, dlaczego jestem za, ale czemu nie? Nowa ludzkość, nowi ludzie, nowe dzieci... W twoim wypadku nie było poważnego problemu z tym, czy masz przyjść na świat (potem tak, kiedy urodziłaś się powieszona, z pępowiną wokół szyi, a zatem jak prawdziwy wisielec,i to zawisły do góry nogami, w sumie więc prawdziwy rozpaczliwiec,ważący dwa siedemset)...”
Gdyby dzieciom miało się coś stać, to byłoby straszne,mówi żona dziadka, która nie jest moją babcią, ale gdybywam, wnukom, coś się stało, twój dziadek by tego nie
przeżył.
„Zagrzeb, 1.02.1971
radość nagiego dziecka;
jakie moje słowa?
jakie haiku!?”
Nigdy nie pocałował mnie w usta, mówi Erna, żona mojego dziadka, która nie jest moją babcią. Twój dziadek był świetny, gdy chodzi o seks, ale nigdy nie pocałował mnie w usta.
Siedzę w jednej z kawiarenek i płaczę. Jest wojna, rok 1992. Krystian wyciął z gazety obwieszczenie informujące, że ludzie udający się do schronów muszą zabierać plastikowe torby, by do nich załatwiać swoje potrzeby. Jesteśmy w Monachium. Nie przestaję płakać. Co z tobą, chcesz srać do plastiku? Pyta Krystian.
Odbija mi, sam sobie działam na nerwy, mówi Borys. Najchętniej wyszedłbym z siebie. W porządku, zostaw mi swoje ciało, ja się o nie zatroszczę, mówi Krystian. Znowu się śmiejemy.
Przychodzę do domu o piątej rano. Skradam się do łóżka, ale mama mnie słyszy. Pokłóciłam się z matką, mówi. Tak? Pytam ja, całkiem przytomnie. Dałam jej walium, mówi. Ile, pytam. Moja mama to doskonały temat pierwszych ćwiczeń na ewentualnych zajęciach z psychologii — urazy z dzieciństwa. Kiedy jej matka wchodzi do pokoju, ona zmienia się fizycznie, kurczy, pojawia się charakterystyczna zmarszczka na jej czole. Pionowa. Ja natomiast tylko się wyłączam. Mam dźwiękoszczelny pokój w głowie. Babcia otwiera usta. Ja myślę o Borysie i robi mi się ciepło. Czasem naprawdę aż skacze mi serce. Jak w tanim romansie. Przypominającym te, które mój tata kupował babci nad morzem. Ona paliła po kryjomu, czytała romanse i była gruba. Tata mówi, że zawsze robiła mu kawę. Ja przypominam sobie tylko psa z gałganków, który miał wyciągnięte przednie i tylne łapy i siedział na oparciu kanapy w salonie. Wszyscy wciąż tylko otwierali usta. Ucałuj mamuśkę, powiedziała babcia. Mamuśka umarła na tężec. Na schodach stały porcelanowe charty. Naszego owczarka niemieckiego oddano do uśpienia. Pogryzł milicjanta. Nikt go nie lubił. Mama i ja każdego lata spędzałyśmy godziny, wyciągając owczarkowi kleszcze, które potem miażdżyłyśmy między dwoma gładkimi kamieniami. Wszystko było zakrwawione. Jechałam nad morze tylko z powodu psa.
To jest Goran, powiedziała mama. Będzie z nami mieszkał. Narysuj mi konia, poprosiłam. Goran był rysował komiksy. Dał mi chomika. Goran jest teraz w Detroit i ma syna.
„Detroit, marzec 1986
Co jest, ty niegramotny zboczku? Jeśli nie potrafisz napisać listu, niech ci mama pomoże. Prędzej czy później będziesz musiała nauczyć się pisać. Będzie ci to potrzebne. Poza tym musisz podtrzymać rodzinną tradycję. Bez trzech opublikowanych książek jesteś w tej rodzinie niczym, a jeśli nie skończysz uczelni... lepiej nie mówić, znasz to: „nawet zwykłej uczelni nie udało ci się skończyć”. Będziesz musiała znaleźć sobie męża i żyć z kimś przez wzgląd na mieszkanie, sama wiesz, jak to wygląda... Cokolwiek się za tym kryje, jestem bardzo zły, że nie piszesz, ten list też zgniotłem i cisnąłem do kosza, ale potem się rozmyśliłem. Aha, teraz sobie przypomniałem, nie myśl sobie przypadkiem, że jeśli zaliczasz rok eksternistycznie, to wszystko sprowadza się do faksu. O nie! Ptaszyno moja małaaa (metr i co tam jeszcze?), kilogramów też by się trochę znalazło, to jasne, oczywiste, mój ty słoniku-toniku. Czy na antresoli wciąż pękają ściany i odpada tynk pod twoim ciężarem, co jest zrozumiałym następstwem twojego „baletowego kroku”? Uważaj, teraz będzie podły szantaż. Miki wkrótce przyjeżdża do Zagrzebia, daj mi znać, jeśli czegoś potrzebujesz, żebym mógł ci wysłać. Przyjmujemy tylko zamówienia na piśmie. Cha, cha! Mam cię. Ej, w tych dniach zanoszę do oprawy twój rysunek przedstawiający moją własną osobę, co za honor. Otóż okazało się, że wszyscy, którzy go widzieli, są zachwyceni. Kurwa, ja tyram tutaj niczym jakiś koń pociągowy, a oni nic. Pokazuję im twój szkic i mówię, ile miałaś, gdy go rysowałaś (nie myśl sobie, numer z latami już nie działa), a oni padają z zachwytu. O nie, to nie przejdzie. Bardzo się cieszę, że już nie rysujesz, cha, cha! Słyszałem, że mój występ w telewizji skomentowałaś uwagą, że wyglądam na bardziej zmordowanego niż zazwyczaj. Jest w tym ziarenko prawdy. Pracuję jak nigdy dotąd. Poza tym wykańcza mnie życie w ciągłym strachu. Od momentu wyjścia z samolotu robię w portki z powodu mafii. To jedna z moich fąfelek wpędziła mnie w tę paranoję. Ona mianowicie uważa, że mafia ją na pewno dopadnie i załatwi od razu na lotnisku. Cha, cha, cha! Ej, ty, wiesz, że stałem się amerykańskim snem, już kilka osób mi powiedziało, że zdarzyło im się o mnie śnić. Ha, co powiesz na to, Goran — amerykański sen. A przy okazji, słucham nowego Bajagi˛. No właśnie, jak się ma ten twój kudłaty pankowiec? Pije, a może cię bije? Nawet jeśli, to ktoś powinien. Może on potrafi pisać, skoro ty nie potrafisz? Ucałuj go mocno. Słuchasz się mamy, myjesz rączki i ząbki, no wiesz, to — pięć godzin zamknięta na głucho w łazience? Jak z twoją przemianą materii, stękasz obłożona tonami komiksów czy niepotrzebna ci już cała ta biblioteka? Zapominasz psa przed sklepem? Nie rób tego, nadchodzą chłody. Tutaj też zbliża się zima. Jakoś ją przeżyjemy. Bardzo mi cię brak. Niech to cię nie zasmuci, my musimy być najsilniejsi ze wszystkich, w przeciwnym razie mamy przechlapane. Wszystko i tak sprzysięgło się przeciw nam. Pieprzyć ich!!! Bajaga: „Odchodzę ciężkim krokiem / serce pęka mi pod obłokiem / kryję przed tobą oczy / widzę, nie patrzę / tylko czuję / odchodzę ulicą mokrą / dni przeszłe ścieram gąbką / próbuję nie pamiętać / gdy zapomnę, łatwiej wszystko mi znieść / Stróże dalekich granic przez głośniki wieszczą / nadejście wojowniczych plemion z południa / coraz więcej tu barbarzyńców, a coraz mniej Rzymian”. Pieprzyć go. Coraz nas mniej. Albo jest nas mało, albo jesteśmy w rozsypce. Pod moim oknem właśnie przejechał policjant na koniu. Pamiętasz jeszcze konia? Wiem, że jest ci zbyt ciężko (na sercu), by pisać, a jednak spróbuj, to wspaniałe uczucie. Lepsze niż gniew. Tak musi być. Jedni są źli, a inni, malutcy — smutni. Bardzo cię kocham, Goran”
Mój tata jest w San Francisco i ma syna. Andrea jest w Zagrzebiu i ma syna. Jasna jest w Singapurze i będzie miała syna. Ratko i Nada doczekali się już syna i nazwali go Marian. Ja nie chcę mieć syna. Ale Borys to też czyjś syn. Życie jest czasem wewnętrznie sprzeczne.
Wydanie I
- Seria wydawnicza: Europejki
- Tłumaczenie: Dorota Jovanka Ćirlić
- Projekt okładki: Kamil Targosz
- Skład: Robert Oleś/d2d.pl
- Rodzaj okładki: Okładka miękka, foliowana ze skrzydełkami
- Wymiary: 125 mm × 195 mm
- Liczba stron: 160
- ISBN: 838975510-6
- Cena okładkowa: 26,00 zł
- Data publikacji: 31 grudnia 2004