Lars Kepler, Kontrakt Paganiniego
- Kurier
- 11,79 zł
- paczkomat
- 13 zł
- poczta
- 12 zł
- odbiór osobisty (Warszawa)
- 0 zł
- pliki
- 0 zł
Pewnej letniej nocy stary rybak dostrzega dryfujący po zatoce Jungfrufjärden uszkodzony jacht. Na pokładzie znajduje ciało dziewczyny. Jej płuca pełne są morskiej wody, ale ubranie, skóra i włosy pozostały suche. Policja szybko ustala, że zmarła była młodszą siostrą Penolope Fernandez, szwedzkiej aktywistki na rzecz pokoju, która wraz ze swoim chłopakiem, właścicielem jachtu, zapadła się pod ziemię. Komisarz kryminalny Joona Linna chce jak najszybciej odnaleźć dwójkę zaginionych. Ma powody podejrzewać, że są w ogromnym niebezpieczeństwie.
Elektryzujący, trzymający w napięciu kryminał o kulisach wielkiej polityki i handlu bronią.
-
O Paganinim mówiono, że sprzedał duszę diabłu w zamian za niedosiężny talent. Czytelnik jest gotowy sprzedać swoją, by móc przeczytać tę książkę od początku do końca za jednym zamachem.
-
Pewna ręka do powieści i doskonałe oko do szczegółu sprawiają, że autor trzyma czytelników w niesłabnącym napięciu (...). Kontrakt Paganiniego jest jednym z najlepszych szwedzkich kryminałów ostatnich lat; zarazem to literatura wysokiej próby. Bezkonkurencyjna.
Przeczytaj fragment ZamknijLars Kepler
Kontrakt Paganiniego
fragment
Jest letnia, jasna noc. Na morzu panuje całkowita cisza. Po zatoce Jungfrufjärden w południowym archipelagu Sztokholmu dryfuje luksusowy jacht. Woda ma senny, niebieskoszary odcień i faluje delikatnie niczym mgła.
Stary rybak podpływa swoją łódką i woła kilka razy, choć ma przeczucie, że nie doczeka się odpowiedzi. Obserwował ten jacht z lądu prawie przez godzinę, patrzył, jak powoli daje się nieść prądowi rufą zwrócony do przodu.
Mężczyzna steruje tak, by burtą zetknąć się z jachtem. Chowa wiosła i cumuje przy platformie kąpielowej, wspina się po metalowych schodkach i przekracza reling. Na tylnym pokładzie stoi różowy leżak. Starzec staje bez ruchu i nasłuchuje. Po chwili otwiera szklane drzwi i schodzi do salonu. Szarawa poświata rozświetla wnętrze, wpadając przez spore okna umieszczone nad meblami z lakierowanego teku i granatowymi sofami. Idzie dalej po stromych schodkach wyłożonych błyszczącym drewnem, mija ciemną kuchenkę oraz toaletę i wchodzi do przestronnej kabiny. Przez okienka pod sufitem sączy się blade światło i pada na szeroką, trójkątną koję. U wezgłowia siedzi młoda dziewczyna w dżinsowej kurtce. Opiera się o ścianę, nogi ma szeroko rozstawione, a dłoń wspiera na różowej poduszce. Patrzy staremu mężczyźnie prosto w oczy, z wyrazem zdziwienia, czy może lęku na twarzy.
Mija dłuższa chwila, zanim do starca dociera, że kobieta nie żyje.
W jej długich, czarnych włosach połyskuje spinka w kształcie białego gołębia, gołąbka pokoju.
Kiedy mężczyzna podchodzi bliżej i dotyka jej policzka, głowa dziewczyny opada do przodu, a z ust wypływa na brodę wąska strużka wody.
Pojęcie „muzyka” oznacza „sztukę muz” i wywodzi się z greckiego mitu o dziewięciu muzach. Były one córkami potężnego boga Zeusa i tytanidy Mnemosyne, bogini pamięci. Bogini muzyki instrumentalnej, Euterpe, przedstawiana jest zazwyczaj z podwójnym fletem przyłożonym do warg, a jej imię znaczy „dająca radość”.
Muzykalność jako talent nie ma ogólnie przyjętej definicji. Niektórzy nie mają zdolności wychwytywania zmian częstotliwości dźwięków, a są też tacy, którzy rodzą się z niesamowitą pamięcią muzyczną i słuchem absolutnym, co oznacza, że są w stanie podać każdy dźwięk bez jakiegokolwiek odniesienia.
W historii pojawiła się pewna liczba wyjątkowych geniuszy muzycznych, z których kilku zdobyło wielką sławę, jak na przykład Wolfgang Amadeusz Mozart, występujący na dworach Europy od szóstego roku życia, czy Ludwig van Beethoven, który stworzył wiele ze swych dzieł już po całkowitej utracie słuchu.
Legendarny Niccolo Paganini urodził się w 1782 roku we włoskim mieście Genua. Sam nauczył się gry na skrzypcach i komponowania muzyki. Niewielu skrzypków w historii potrafiło zagrać jego szybkie i skomplikowane utwory. Do śmierci towarzyszyła mu plotka, że swe nadzwyczajne umiejętności zawdzięcza konszachtom z diabłem.
1
Przeczucie
Penelope Fernandez czuje na plecach dreszcz. Serce nagle zaczyna jej szybciej bić. Spogląda za siebie. Może to przeczucie czekających ją tego dnia wydarzeń.
Pomimo upału panującego w studiu Penelope czuje chłód na twarzy, wspomnienie charakteryzatorni. Zimna gąbka z fluidem na skórze i zręczne palce zdejmujące z włosów spinkę z gołąbkiem pokoju, żeby wetrzeć w nie piankę.
Penelope Fernandez jest przewodniczącą Szwedzkiego Stowarzyszenia Pokojowego i Rozjemczego. Ktoś wskazuje jej wejście do studia telewizyjnego. Siada w świetle jupiterów naprzeciw Pontusa Salmana, dyrektora naczelnego fabryki broni Silencia Defence AB.
Główna prezenterka wiadomości telewizyjnych Stefanie von Sydow przechodzi do kolejnego tematu programu, spogląda w oko kamery i zaczyna opowiadać o zwolnieniach pracowników w następstwie przejęcia Aktiebolaget Bofors przez brytyjski koncern przemysłu zbrojeniowego BAE Systems Limited. Po chwili zwraca się do Penelope:
– Penelope Fernandez, w różnych debatach niejednokrotnie wypowiadała się pani bardzo krytycznie o szwedzkim eksporcie broni. Ostatnio porównała go pani z francuską aferą Angolagate. Wysoko postawieni politycy i biznesmeni zostali oskarżeni o korupcję oraz przemyt broni i skazani na długie kary więzienia… ale w Szwecji chyba nie jest tak źle?
– Można to sobie tłumaczyć dwojako – odpowiada Penelope Fernandez. – Albo u nas inaczej działają politycy, albo system prawny.
– Wie pani doskonale – wtrąca Pontus Salman – że mamy długą tradycję…
– Zgodnie ze szwedzkim prawem… – przerywa mu Penelope. – …zgodnie ze szwedzkim prawem produkcja i eksport broni są zakazane.
– Nie ma pani racji.
– Paragraf 3. i 6. ustawy o sprzęcie wojskowym – precyzuje Penelope.
– Jednak Silencia Defence otrzymało tymczasową zgodę… – stwierdza Salman z uśmiechem.
– Tak, gdyż w przeciwnym razie mielibyśmy do czynienia z przestępstwem na wielką skalę i…
– Mamy zezwolenie – przerywa jej.
– Niech pan nie zapomina, do czego służy ten sprzęt…
– Proszę zaczekać, Penelope – powstrzymuje ją reporterka i skinieniem głowy daje znak Pontusowi Salmanowi, który gestem zasygnalizował, że jeszcze nie skończył.
– Wszelkie transakcje są kontrolowane odgórnie – wyjaśnia Salman. – Albo bezpośrednio przez rząd, albo przez Inspektorat Produktów Strategicznych, o ile pani słyszała o takich organach.
– Francja także ma takie urzędy – oponuje Penelope. – A jednak broń o wartości ośmiu miliardów koron trafiła do Angoli mimo embarga ONZ, mimo obowiązującego zakazu…
– Teraz mówimy o Szwecji.
– Rozumiem, że ludzie nie chcą stracić pracy, ale chciałabym usłyszeć, jak uzasadni pan eksport ogromnych ilości amunicji do Kenii? To kraj, który…
– Nie może nam pani nic zarzucić – przerywa jej Salman. – Nawet najmniejszego uchybienia.
– Niestety nie mogę…
– Czy ma pani konkretne zarzuty? – przerywa jej Stefanie von Sydow.
– Nie – odpowiada Penelope Fernandez, spuszczając wzrok. – Ale…
– W takim razie przeprosiny byłyby na miejscu – stwierdza Pontus Salman.
Penelope patrzy mu w oczy, czuje narastające złość i frustrację, ale zmusza się do milczenia. Pontus Salman uśmiecha się z politowaniem i zaczyna opowiadać o fabryce w Trollhättan. Po tym, jak Silencia Defence otrzymało zezwolenie na rozpoczęcie produkcji, utworzono dwieście dodatkowych miejsc pracy. Wyjaśnia, jakie znaczenia miało tymczasowe zezwolenie rządu i na jakim etapie znajduje się produkcja. Rozwodzi się nad tym szeroko i w końcu nie wystarcza czasu dla jego rozmówczyni.
Penelope słucha i wypiera z serca niebezpieczną dumę. Myśli o tym, że już za chwilę wejdzie z Björnem na pokład jego jachtu. Pościelą trójkątną koję w części dziobowej, napełnią lodówkę i zamrażarkę. Oczyma duszy widzi połyskujące szronem kieliszki, marynowane śledzie, śledzie w musztardzie, matjasy, młode ziemniaczki, jajka na twardo i chrupkie pieczywo. Nakryją na rufie, zakotwiczą przy małej wysepce w archipelagu i godzinami będą siedzieć i jeść w promieniach zachodzącego słońca.
*
Penelope Fernandez wychodzi z budynku telewizji i rusza w kierunku Valhallavägen. Prawie dwie godziny czekała na kolejną dyskusję w innym porannym programie, pojawił się jednak producent i powiedział, że musieli ją skreślić, żeby zmieścić pięć szybkich sposobów na płaski brzuch na lato.
W oddali dostrzega kolorowe namioty Cirkus Maximus w dzielnicy Gärdet. Opiekun polewa dwa słonie z ogrodowego węża. Jeden ze słoni unosi w górę trąbę i łapie strumień wody prosto do pyska.
Penelope ma dopiero dwadzieścia cztery lata, czarne, kręcone włosy sięgają jej do połowy pleców. Na szyi połyskuje krótki srebrny łańcuszek z krzyżykiem z konfirmacji. Cera ma jedwabisty, złotawy odcień. Jak oliwa albo miód, tak określił ją kiedyś w zadaniu domowym kolega z gimnazjum. Mieli opisać się nawzajem. Duże, poważne oczy. Nieraz już słyszała, że jest uderzająco podobna do gwiazdy filmowej, Sophii Loren.
Penelope wyjmuje telefon i dzwoni do Björna, żeby powiedzieć mu, że już idzie, że pojedzie metrem z Karlaplan.
– Penny? Stało się coś? – pyta chłopak nieco zaniepokojony.
– Nie, a co?
– Wszystko gotowe, nagrałem ci się na pocztę, brakuje tylko ciebie.
– Nic nas chyba nie goni?
Kiedy Penelope stoi na długich, stromych ruchomych schodach prowadzących na peron metra, jej serce zaczyna bić mocniej, ogarnia ją nieprzyjemne uczucie, zaciska powieki. Schody suną głębiej pod ziemię, zwężają się, powietrze robi się chłodniejsze.
Penelope Fernandez pochodzi z La Libertad, jednego z największych departamentów Salwadoru. Jej matka Claudia Fernandez została uwięziona w czasie wojny domowej i Penelope urodziła się w celi, przy porodzie pomagało piętnaście innych internowanych kobiet. Claudia była lekarzem, udzielała się w kampaniach informacyjnych dla ludności. Przyczyną jej schwytania i osadzenia z cieszącym się ponurą sławą więzieniu stała się walka o prawo do zakładania związków zawodowych Indian.
Dopiero na peronie metra Penelope otwiera oczy. Uczucie zamknięcia zniknęło. Znów myśli o Björnie czekającym na nią przy jachtklubie na Langholmen. Penelope uwielbia kąpać się nago przy łodzi, wskakiwać na główkę do wody, nie widzieć nic, prócz morza i nieba.
Pociąg metra pędzi naprzód, promienie słońca przebijają się przez szyby, kiedy wagony opuszczają tunel i wjeżdżają na stację Gamla stan.
Penelope Fernandez nienawidzi wojny, przemocy i broni. To ją zawsze napędzało i w końcu doprowadziło do egzaminu magisterskiego z nauk politycznych, a potem do dalszych studiów w Instytucie Badań nad Pokojem i Konfliktami. Pracowała dla francuskiej organizacji Contre la Faim w Darfurze razem z Jane Oduya. Była autorką głośnego artykułu w Dagens Nyheter o kobietach z obozów dla uchodźców i ich próbach powrotu do codzienności po każdym akcie przemocy. Przed dwoma laty zastąpiła Fridę Blom na stanowisku przewodniczącej Szwedzkiego Stowarzyszenia Pokojowego i Rozjemczego.
Penelope wysiada przy Hornstull i wychodzi na zalaną słońcem ulicę. Nagle czuje niewytłumaczalny niepokój i rusza biegiem w dół Palsundsbacken na nadbrzeżną Söder Mälarstrand, szybkim krokiem przechodzi przez most na wyspę Langholmen i dalej w lewo, w stronę przystani. W nieruchomym powietrzu kurz z szutrowej ścieżki unosi się niczym mgiełka.
Łódź Björna stoi w cieniu zaraz pod mostem Västerbron, światło odbijające się od fal tworzy drgającą siatkę promieni na pomalowanych na szaro stalowych prętach.
Zauważa go na rufie, w kowbojskim kapeluszu na głowie. Chłopak stoi nieruchomo, skulony, obejmując się ramionami.
Penelope wkłada do ust dwa palce i gwiżdże zawadiacko. Björn wzdryga się, na twarzy maluje mu się przerażenie. Zerka na drogę i zauważa Penelope.
Jego oczy wciąż są pełne lęku, kiedy podchodzi do trapu.
– Co jest? – pyta Penelope, schodząc po schodkach w stronę koi przy pomoście.
– Nic – odpowiada Björn, poprawia kapelusz i próbuje się uśmiechnąć.
Przytulają się do siebie, a Penelope czuje, że chłopak ma lodowate dłonie i koszulę mokrą na plecach.
– Jesteś cały spocony.
Björn ucieka wzrokiem.
– Spieszyłem się.
– Wziąłeś moją torbę?
Björn kiwa głową i macha ręką w stronę kajuty. Jacht lekko się huśta pod jej krokami, czuć zapach rozgrzanego słońcem plastiku i lakierowanego drewna.
– Halo? – woła dziewczyna. – Gdzie odpłynąłeś?
Jego włosy o barwie słomy sterczą we wszystkich kierunkach, splątane w krótkie dredy. Jasne, niebieskie oczy patrzą dziecinnie, z uśmiechem.
– Tu jestem – mówi, spuszczając wzrok.
– O czym tak ciągle myślisz?
– O tym, że będziemy razem – odpowiada, obejmując jej talię. – O seksie na łonie natury.
Muska ustami jej włosy.
– Na to liczysz, co? – szepce Penelope.
– Tak.
Dziewczyna śmieje się z jego szczerej odpowiedzi.
– Większość… przynajmniej kobiet, uważa raczej, że to trochę przereklamowane – stwierdza. – Leżeć na ziemi wśród mrówek, kamieni i…
– To jak pływanie nago – upiera się Björn.
– Będziesz musiał spróbować mnie przekonać – dodaje zaczepnie Penelope.
– Zrobię to.
– Jak? –dziewczyna śmieje się. W tej samej chwili w jej torebce dzwoni telefon.
Björn wygląda, jakby sygnał komórki go zmroził. Krew odpływa mu z twarzy. Penelope spogląda na wyświetlacz i widzi, że to jej siostra.
– To Viola – rzuca szybko i odbiera:
– Hola, siostro.
Słychać klakson samochodu i gniewny okrzyk Violi.
– Pieprzony świr – mruczy do słuchawki.
– Co się dzieje?
– To koniec. Zerwałam z Sergejem.
– Znowu? – pyta Penelope.
– Tak – potwierdza cicho Viola.
– Przepraszam. Wiem, że masz doła.
– Nie jest tak źle, ale… Mama mówiła, że wypływacie łódką, i pomyślałam… chętnie bym się z wami zabrała, jeśli mi pozwolicie.
Zapada milczenie.
– Z nami… – powtarza Penelope i słyszy brak entuzjazmu w swoim głosie. – Potrzebujemy z Björnem trochę czasu dla siebie, ale…
(...)
Wydanie I
- Kategoria: Proza zagraniczna
- Seria wydawnicza: Ze Strachem
- Tłumaczenie: Marta Rey-Radlińska
- Projekt okładki: Łukasz Mieszkowski
- Skład: Robert Oleś/d2d.pl
- Data publikacji: 10 lutego 2012
Okładka miękka, foliowana ze skrzydełkami
- Wymiary: 125 mm × 205 mm
- Liczba stron: 528
- ISBN: 978-83-7536-348-7
- Cena okładkowa: 39,90 zł
E-book・Kontrakt Paganiniego
- ISBN: 978-83-7536-900-7
- Cena okładkowa: 24,90 zł
Inne książki tego autora
- Lars KeplerPlac zabaw
- Lars KeplerStalker
- Lars KeplerPiaskun
- Lars KeplerŚwiadek.
- Lars KeplerHipnotyzer